Jestem tu, chociaż wcale nie jest to aż tak oczywiste - historia Bogusi
Złośliwy nowotwór piersi - czy jest ktoś, kogo taki wynik badań nie zwaliłby z nóg? Rozmawiamy dzisiaj z Bogusią, która dwa lata temu usłyszała dokładnie taką diagnozę. Dzisiaj, po długim procesie leczenia sama jako wolontariuszka wspiera inne kobiety z nowotworami piersi i opowiada nam o swojej chorobie; o tym, jak rozmawiać i traktować pacjentów onkologicznych i co robić, by nie dać się chorobie. Bogusia przez wiele lat była gorseciarką w naszej firmie, a przy tym aktywną kobietą, kochającą bieganie i jogę. Szycie biustonoszy było jej pasją i pracą jednocześnie. Jak dzisiaj przyznaje, żyła trochę za szybko, a swoje ówczesne życie porównuje do jazdy rozpędzonym pociągiem, z którego została wypchnięta na siłę w dniu diagnozy. Dzisiaj żyje trochę wolniej, a przede wszystkim dużo uważniej i udowadnia, że pomimo niezaprzeczalnie trudnych przeżyć potrafi z tego doświadczenia wyciągać pozytywy.
GORTEKS: Czy w ostatnich latach wskutek licznych „różowych kampanii” zauważyłaś wzrost zainteresowania profilaktyką raka piersi?
BOGUSIA: Różowy październik i wszystkie tego typu akcje mają duże znaczenie. Aczkolwiek byłoby lepiej, gdyby to zostawało w naszych głowach przez cały rok, żeby to nie był tylko jeden różowy miesiąc i potem wracamy do starych przyzwyczajeń i zapominamy, że nowotwory są.
G: Wiele osób uważa, że „to mnie nie dotyczy, to mi się nie przytrafi”. Czy też kiedyś tak myślałaś?
B: Miałam świadomość, że te nowotwory są, ponieważ moja babcia też chorowała na raka piersi.
G: Czy badałaś się regularnie i czy miało to wpływ na szybszą diagnozę?
B: Starałam się być w tym regularna. Dla mnie samobadanie piersi było stałym elementem dbania o siebie jak mycie zębów czy pójście do fryzjera.
G: Jak to się stało, że postanowiłaś się udać do lekarza?
B: Nowotwór znalazłam u siebie sama. Pierwsze chwile przepełnione były niepokojem, niepewnością, myśli, że to może być to były bardzo ciężkie... Zwłaszcza, że jako aktywna osoba już wcześniej zauważyłam u siebie spadek energii, większe zmęczenie. Faktycznie organizm już wcześniej dawał mi sygnały, że coś się dzieje. Zadziałałam szybko i zgłosiłam się do lekarza. Zaraz później ruszyła lawina badań. Nie ma co czekać, bo w tym momencie czas naprawdę gra ogromną rolę.
G: Czy bać się badań i ich wyników?
B: Ja bałabym się bardziej, gdybym się nie badała i nie znała wyników badań. Wykonanie badań albo daje nam pewność, że jest dobrze i wtedy jest fajnie, mamy powód do radości, albo jeżeli coś jest nie tak - mamy motywację, żeby zadziałać i zrobić coś dla zdrowia, by poczuć się lepiej. Wydaje mi się, że nie ma tu się czego bać, trzeba brać swoje życie w swoje ręce.
G: Czy jest coś, co chciałabyś powiedzieć innym kobietom, zwłaszcza tym najbardziej upartym, które nie chcą lub boją się wybrać do lekarza?
B: Rak, rak piersi, kojarzy nam się z tym, że jeżeli ktoś ma raka to zazwyczaj w krótkim czasie umiera, prawda? Tylko, że medycyna poszła tak daleko do przodu (i nadal bardzo szybko się rozwija), że w tym momencie rak piersi to nie jest choroba śmiertelna, tylko choroba przewlekła. najważniejsze jest to, by nie odkładać tej pierwszej wizyty, jeśli coś nas zaniepokoi, tylko działać od razu. Jest wiele metod leczenia i ja robię wszystko, żeby obalić ten mit, że nie ma leku na raka. Bo leków na raka jest mnóstwo, czego dowodem jestem też ja. Wczoraj minęło pełne dwa lata od mojej diagnozy. Przeszłam pełne leczenie, przeszłam chemioterapię, przeszłam operację, radioterapię, potem pół roku immunoterapii i wróciłam 3 miesiące temu do pracy. Mam mnóstwo planów, mnóstwo marzeń, które zamierzam zrealizować.
G: W jaki sposób można wspierać osoby ze zdiagnozowanym nowotworem? Wiele osób nie wie, jak się wobec nich zachować.
B: Najgorsza rzecz, jaką można zrobić to udawać, że takiej osoby nie ma. Czyli nagle urwać kontakt, z tego powodu, że nie wiemy o czym z taką osobą rozmawiać. Oczywiście, to może nie być proste, by podjąć rozmowę. Ale jak mam się czuć ja, gdy ktoś udaje, że mnie nie ma? Gdy nie wiemy o czym rozmawiać, proponuję po prostu szczerość. „Wiesz, nie wiem co powiedzieć i o czym rozmawiać” Z pewnością można zaproponować ugotowanie zupy, zapytać „Masz siłę iść na spacer? Może się wybierzemy razem?”, „Może napijemy się herbaty?”. Najlepsza pomoc to obecność, po prostu. Czasami wystarczy pomilczeć, ale jeśli się wie, że jest ktoś obok, jeśli ktoś mi mówi: „Jakby coś się działo, możesz do mnie zadzwonić o każdej porze” to jest naprawdę prościej.
G: Czy znasz Fundację Omealife?
B: Tak, znam! Fundacja Omealife została stworzona przez pacjentki onkologiczne, dziewczyny robią naprawdę ogromną robotę. Miałam przeogromną przyjemność wziąć udział w biegu Race For The Cure. To ogromne wydarzenie sportowe, największe w całej Europie, które odbywa się u nas - w Polsce. Po biegu lekarze wypowiadali się, że przybywa pacjentek na tych biegach i spotkaniach – jest to najlepszy dowód na to, że pacjentki są, one po zdiagnozowanym nowotworze złośliwym wciąż są, jest ich coraz więcej. Czyli przybywa tych osób, które przeżywają raka i wracają do pełnej sprawności (lub prawie pełnej).
G: Czy warto wspierać różnego rodzaju fundacje?
B: Bardzo warto, dlatego że nigdy nie wiemy, czy sami kiedyś nie będziemy musieli zwyczajnie z ich pomocy skorzystać, czy sami nie staniemy kiedyś po tej drugiej stronie.
G: Jakie biustonosze nosisz aktualnie?
B: Po operacji zdecydowanie wybieram modele miękkie, wszelkie druty, fiszbiny nie współgrają z moim ciałem, dlatego u mnie fantastycznie sprawdza się model Merida. Mięciutki, wygodny i bardzo dobrze współpracuje z ciałem. Zdecydowanie noszę też braletki. Myślę że dużo zależy od zakresu operacji jaką przeszła dana osoba, bo tych rodzajów operacji jest całe mnóstwo. Każda pacjentka będzie potrzebowała zupełnie innej bielizny.
G: Prosimy o szczerą opinię o naszej świeczce z wosku sojowego, której zakup wspiera Fundację Omealife
B: Zapach jest świeżutki, przyjemny i myślę, że do relaksacji będzie fantastyczna. Myślę, że nazwa jest w punkt, naprawdę, warto się zachwycić świeczką i warto się zachwycić życiem.
Jak widzicie, przykładu na to, jak ważne są badania (w tym samodzielne badania przeprowadzane w domu) nie musieliśmy szukać daleko. Dzięki świadomości zagrożenia Bogusia badała się w miarę regularnie i sama dość szybko wyczuła zmianę w piersi. Jak się okazało po konsultacji z lekarzem – był to guzek, który na szczęście został zdiagnozowany na czas. To właśnie czas zagrał tu, tak jak i w przypadku każdego nowotworu kluczową rolę. Nowotwory mogą rozwijać się nawet w ciągu kilku miesięcy, a nawet tygodni – dlatego właśnie poznanie własnego ciała i możliwość wyczucia wszelkich zachodzących w nim zmian powinna stać się dla nas równie ważna co okresowe badania przeprowadzane u specjalistów i stać się częścią rutyny, jak mycie zębów czy malowanie paznokci.
Wartościowe rady, które otrzymałyśmy od Bogusi już po nagraniu wywiadu, a którymi chętnie się z Wami podzielimy:
- Walcz o swoje prawa i nie daj sobie wmówić że jesteś „za młoda” na dodatkowe badania - niestety - wciąż nawet wśród lekarzy można spotkać się z takim podejściem. A tymczasem na korytarzach oddziałów onkologii widuje się coraz więcej dziewczyn w wieku nawet dwudziestu paru i mniej lat! Bądź uważna na znaki i słuchaj swojego ciała.
- Jeżeli zauważyłaś jakieś zmiany NIE udawaj się na dodatkowe USG piersi ani do ginekologa - to lekarz, który zajmuje się leczeniem chorób związanych z narządami rodnymi. Wbrew pozorom najlepiej udać się wówczas do najbliższej Poradni Chorób Piersi - ginekolog tak czy inaczej prawdopodobnie odeśle Cię właśnie tutaj. Do zarejestrowania się na wizytę niepotrzebne jest skierowanie.
- Jeżeli w Twojej rodzinie były przypadki nowotworów, a w szczególności nowotworów piersi - możesz poprosić o skierowanie na badania genetyczne. Wówczas dowiesz się, czy jesteś w grupie podwyższonego ryzyka pojawienia się w Twoim organizmie nowotworu.
- Bogusia jest przekonana, że zdrowy, aktywny tryb życia, który prowadziła przed nowotworem pomógł jej odrobinę lepiej znieść i tak bardzo trudny proces leczenia - to kolejny powód, by zadbać o siebie na co dzień już dziś!